niedziela, 2 sierpnia 2009

Recenzja: Hołd złożony doktorowi



Łukasz Karwowski uniknął pułapki sentymentalizmu. Zrobił skromny i wzruszający dokument o swoim dziadku - niezwykłym lekarzu z Grębocina - pisze Alicja Cichocka w "Nowościach".

„Doktor” to trzydziestominutowy dokument o niezwykłym lekarzu Ottonie Karwowskim z podtoruńskiego Grębocina. Charyzmatyczny medyk stawiał trafne diagnozy w czasach, gdy metody leczenia były ograniczone. Przyszywał palce, leczył trudno gojące rany, a nawet... wskrzeszał do życia. W czwartek w Baju Pomorskim w ramach festiwalu filmowego Tofifest publiczność zobaczyła film po raz pierwszy. Pogłoski o tym, że na premierę przybędzie cały Grębocin wcale nie były przesadzone. Przyszły tłumy ludzi. Widzowie mogli zobaczyć siebie na ekranie. Łzy wzruszenia i gromkie brawa - tak zareagowali pierwsi widzowie.
Reżyser Łukasz Karwowski podjął się niezwykle trudnego zadania. Niedokumetnalista zdecydował się nakręcić dokument, w dodatku o swoim dziadku. Poprzeczkę została ustawiona bardzo wysoko. Z jakim efektem?
„Doktor” to solidnie zrobiony, skromny, niezwykle zabawny i jednocześnie wzruszający film. Karwowski, jak sam mówił na popremierowym spotkaniu, po prostu podążał za historiami ludzi, którym właściwie nie trzeba było zadawać pytań. Na hasło „doktor z Grębocina” sami się otwierali. Dzięki temu udało się przelać na ekran pokłady emocji świadków. Ale w takich proporcjach, które nie pozwoliły zrobić z obrazu ckliwej laurki.
To czego nie sposób było pokazać na zdjęciach, z offu dopowiada sam reżyser. Obraz wzbogacają zdjęcia archiwalne, których użyczyli dla potrzeb tego obrazu świadkowie. Prawdziwą gratką dla widzów są jednak unikatowe fragmenty Polskiej Kroniki Filmowej z udziałem doktora Karwowskiego. Mocną stroną dokumentu jest znakomita muzyka autorstwa Piotra Komorowskiego.
W filmie zabrakło jednak jednego - choćby próby zdemitologizowania postaci doktora Ottona Karwowskiego. Na ekranie widzimy cudotwórcę (lekarz przywrócił do życia kobietę uznaną za zmarłą), pioniera (był prawdopodobnie pierwszym lekarzem, który przyszył odcięty palec), niemal „świeckiego świętego”, jak trafnie określił podczas spotkania po projekcji prowadzący je Jarek Jaworski, współorganizator Tofifestu.
Reżyser miał niezwykłą okazję ustami swoich bliskich powiedzieć nieco więcej o doktorze Ottonie. Jakim był mężem? Ojcem? Dziadkiem? Czy i jaką cenę płacił on i jego rodzina za tytaniczną pracę, jaką wykonywał? Tej próby odczarowania postaci zabrakło. Ale to wielkie pole do popisu przy produkcji filmu fabularnego o lekarzu z Grębocina, który ma powstać w niedalekiej przyszłości.

Źródło: Alicja Cichocka, Hołd złożony doktorowi, Nowości z 3 lipca 2009 roku.

Brak komentarzy: