niedziela, 2 sierpnia 2009

Recenzja: Film o naszym doktorze



Premiera dokumentu o niezwykłym lekarzu Ottonie Karwowskim, którego tysiące ludzi zapamiętały jako "świeckiego świętego", była jednym z najważniejszych wydarzeń VII edycji festiwalu Tofifest - pisze Magdalena Janowska w "Gazecie Pomorskiej".

Choć Tofifest zakończy się dopiero dziś, premierę dokumentu w reżyserii Łukasza Karwowskiego już można zaliczyć do najmocniejszych punktów programu toruńskiego festiwalu. Potwierdza to frekwencja - na projekcji "Doktora" widzów było więcej niż na inauguracji Tofifest, na którą zjechały przecież gwiazdy polskiego kina. Wielu z obecnych na premierze pamięta jeszcze swojego - jak "kochanego doktora", mimo że zmarł on niemal 30 lat temu.
Otton Karwowski przez ponad 35 lat był kierownikiem Ośrodka Zdrowia w Grębocinie. To charyzmatyczny lekarz, który stawiał trafne diagnozy w czasach, gdy metody leczenia były ograniczone. Przyszywał palce, nie wiedząc nawet, że to pierwsze tego typu operacje w Polsce, leczył trudno gojące rany, a nawet... przywracał pacjentów do życia, wprawiając w zdumienie poważnych miejskich medyków. Był przyjacielem i lekarzem wszystkich: bogatych i biednych.
Zawsze woził w samochodzie kilka bochenków chleba. - Gdy byłem dzieckiem, myślałem, że dziadek po prostu tak bardzo lubił chleb - mówi Łukasz Karwowski, wnuk Ottona, reżyser filmu i narrator opowieści. Dopiero potem zrozumiał, że doktor bochenkami dzielił się z najuboższymi pacjentami.
Dokument jest jednocześnie osobistym wspomnieniem Łukasza Karwowskiego i wzruszającym świadectwem ludzi, którzy znali Ottona. Przed kamerą zwierzyło się kilkadziesiąt osób: pacjenci, sąsiedzi, przyjaciele i bliscy doktora.
Osoby, które go znały, okazały się również bezcennym źródłem wiedzy na temat jego życia. Oprócz wspomnień miały bowiem bogate archiwa fotograficzne, które w filmie odgrywają bardzo istotną rolę. Dodatkowym urozmaiceniem są kroniki filmowe o doktorze Karwowskim, o których istnieniu niewielu z nas wiedziało.
Jak twierdzą twórcy filmu, do opowieści nikogo nie trzeba było namawiać. - Gdy 2 lata temu podczas Tofifest Łukasz zdradził, że ma zamiar zrealizować film o swoim dziadku, w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony - mówi Tomasz Bielicki, współtwórca filmu i dziennikarz "Nowości". - Ludzie, którzy pamiętają Ottona, sami deklarowali chęć udziału w tej produkcji. To była dla nich tak ważna osoba, że spontanicznie otworzyli się przed kamerą.
Na pacjentów Ottona Karwo-wskiego jako główne źródło inspiracji i filmowej koncepcji wskazuje również reżyser. - To ludzie, których leczył mój dziadek, poprowadzili ten dokument - mówi Łukasz Karwowski. - Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było podążać za tą historią.
Zdaniem publiczności obecnej na premierze i spotkaniu z twórcami, reżyserowi udało się uniknąć największej pułapki, jaka czyhała na niego przy realizacji filmu. - Nie popadł pan w tani sentymentalizm - mówił Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz. - Choć to bardzo osobista opowieść, przekazał ją pan niezwykle obiektywnie.

Źródło: Magdalena Janowska, Film o naszym doktorze, Gazeta Pomorska z 3 lipca 2009 roku.

Brak komentarzy: